Już w domu..
Dzisiaj w nocy wróciliśmy ze zgrupowania na Majorce, trwającego tydzień. Nie obyło się bez wrażeń.. :)
Między innymi jeden dzień grypy, która „dopadła” aż 5 osób. Cały dzień spędziliśmy w łóżkach i ominęliśmy jeden trening, a szkoda bo warunki były bardzo fajne! Choroba, to jednak choroba i trzeba przyznać, że była bardzo męcząca. Nie obyło się bez zażycia dziwnych i niekoniecznie smacznych leków, takich jak na przykład węgiel. Spowodował on jedynie zabarwienie naszych języków i zębów na czarno (zdjęcie niżej), ale kto by się tym przejmował. Oprócz tego mogłyśmy jeść jedynie sucharki, a każdemu mogą się w końcu znudzić. Jeden dzień zmarnowałyśmy, ale ważne, że na regaty byłyśmy zdrowe!
Regaty, jak to regaty. Jednym poszły lepiej innym gorzej. Mi niestety poszło właśnie gorzej, ale mówi się trudno. Trzeba dalej trenować i pracować nad swoim żeglowaniem. Przecież po to właśnie jeździmy na zgrupowania!
Komisja regatowa rozegrała dziewięć wyścigów, w trzy dni. Warunki dopisywały, ale czasem siła wiatru była dla niektórych nawet za duża. W Polsce dni w których pojawia się taka fala i mamy taką siłę wiatru, można policzyć na palcach, a szkoda..
Zgrupowanie bardzo mi się podobało. Była miła atmosfera i dużo śmiechu. Mieliśmy nawet własną edycję Tap Madl.
Już niedługo (na początku stycznia) wyjazd na kolejne regaty, do Neapolu. Już nie mogę się doczekać!
Pozdrowienia dla wszystkich : )
dziękuję Ewie, za pożyczenie żagla na treningi : )
fajne te języki :)